niedziela, 11 września 2011

italo disco


@ Matt Furie

Do wyjazdu zostały podobno trzy tygodnie i trzy dni. Nie mamy mieszkania, mamy doła i za mało euro na miesiąc. Unio Europejska, ty kurwo. Jedyne na co mam ochotę z zestawu planowania podróży, to wybór płyt, jakie skopiuje sobie na specjalnie zakupioną karykaturę komputera, czytaj: netbuk. Będzie jesień, więc klasyka zmienności nastroju i pielęgnowania zwały epickimi płytami od których boli głowa i robi się jeszcze gorzej.

Smashing Pumpkins - Mellon Colie and The Infinite Sadness
28 razy Billy Corgan drze mordę przy za głośnych gitarach. Nic tak nie męczy.

Dif Juz - Extractions
Niebezpieczne pogranicza post-rocka. Zawsze na kacu, zaskakujące efekty dźwiękowe + dreszcze i niepokoje = najgorzej/najlepiej

The Durutti Column - LC
Coś mi się podziało w głowie, że dół to plumkające gitary, jakaś tam wirtuozeria i spontaniczne zmiany tempa.

Badly Drawn Boy - About a Boy, Soundtrack
Bo nie zawsze będzie smutno (jasne). Przy tej płycie będę malować oczy przed wyjściem na imprezy braci studenckiej Erasmus, gdzie pije się wódkę z prezerwatyw.

The Brian Jonestown Massacre - Bravery, Repetition and Noise
O kurwa, jak ja tej płyty będę słuchać. Do tańca i do różańca. Do wina, piwa i wódki Tesco.

Wild Nothing - Gemini
Pocztówka dźwiękowa z jesiennych podróży z Miejskim Przedsiębiorstwem Komunikacji w Krakowie.

Max Richter - Memoryhouse
Oj, pojechałem. Najwyższa w hierarchii zwałowych płyt. Wyższy poziom załamania nerwowego, samotne picie, samotność w sieci, samotność w Mediolanie.

Nie chcę mi się więcej wybierać, gdyż zrobiło mi się smutno. Wiadomo, że skopiuję cała bibliotekę Itunes i komputerek będzie włączać się 20 minut.

2 komentarze: